TŁO WYDARZEŃ
W maju 1985 roku Liverpool był jedną z najlepszych drużyn w Europie, będąc obrońcą Pucharu Europy wywalczonego rok wcześniej. W finale z 1984 roku "The Reds" pokonali po rzutach karnych Romę. Z ośmiu sezonów poprzedzających tragedię FC Liverpool czterokrotnie zdobywał Puchar Europy. Juventus z kolei był zdobywcą Pucharu Zdobywców Pucharów z roku 1984. W jego składzie grało wielu piłkarzy złotej kadry Włoch z 1982 oraz para fenomenalnych napastników: Zbigniew Boniek oraz Michel Platini zdobywca Złotej Piłki w 1983, 1984 i 1985 roku. Obie te drużyny miały się spotkać w finale Pucharu Europy w 1985 roku.
1984 - LIVERPOOL vs. ROMA
W roku poprzedzającym tragedię Liverpool także grał w finale Pucharu Europy, również z włoskim zespołem AS Romą. Mecz odbywał się na rzymskim stadionie Romy - Stadio Olimpico. Faworytami byli Włosi, ale po zaciętej grze po regulaminowym czasie gry i 2 dogrywkach utrzymywał się wynik remisowy 1:1. W rzutach karnych niespodziewanie zwyciężyli goście (4-2) i to oni na stadionie rywala cieszyli się ze zdobycia tytułu klubowych mistrzów Europy.
Po meczu doszło do kilkunastu awantur i bójek fanów obu drużyn, lecz mimo to sytuacja w mieście była spokojna. Dopiero późnym wieczorem do akcji ruszyli włoscy chuligani i doszło do otwartej konfrontacji. Włosi obierali na cel małe grupki pijanych fanów Liverpoolu atakowali ich, okradając ich przy tym oraz uciekali bezkarnie. Policja nie reagowała na zajścia na ulicach miasta w wyniku których, zostało poturbowanych i lekko rannych kilkunastu kibiców "The Reds".
Przed meczem na Heysel angielscy kibice zapowiedzieli rewanż za wydarzenia z Rzymu. Do Brukseli wyruszyli nie tylko fani Liverpool'u. Do stolicy Belgii wmaszerowały zwarte grupy pseudokibiców Luton, West Ham United, Newcastle United i FC Millwall.
STADION HEYSEL
Na pierwszy rzut oka imprezę zorganizowano perfekcyjnie, ale były to tylko pozory. Stadion Heysel został wybudowany w 1930 roku i był złym miejscem do rozegrania meczu finałowego Pucharu Europy. Obliczony na 60 tysięcy widzów stadion nie spełniał nowoczesnych norm bezpieczeństwa oraz był źle zaprojektowany. Stadion miał małe sektory dla kibiców obu drużyn, a ponadto brakowało wyjść ewakuacyjnych. Niektóre części stadionu były w beznadziejnym stanie i wręcz się kruszyły. Stare mury były słabe i zmurszałe.
Stadion Heysel z podziałem na sektory.Peter Robinson, zastępca kierownika klubu FC Liverpool, ostrzegał o ryzyku grania tego meczu na Heysel. Jego uwagi i prośby o rozegranie finału na innym stadionie zostały zignorowane przez UEFA.
Organizatorzy fatalnie podzielili widownię. Dla kibiców angielskich przeznaczono sektroy "X" i "Y" znajdujące się po lewej stronie trybuny honorowej, pod tablicą świetlną. Sektory po prawej stronie trybuny honorowej zarezerwowano dla ponad 10 tysięcy kibiców z Włoch. W sektorze "Z" przylegającym do angielskiego sektora "Y" wedle planów organizatorów zasiąść mieli kibice neutralni, głównie Belgowie. Sektory "Y" i "Z" oddzielono dwiema wysokimi, metalowymi siatkami rozpiętymi na metalowych słupkach.
Belgowie dużą część kupionych legalnie biletów odsprzedali Włochom i Anglikom. Na dzień przed meczem miejscówki w sektorze "Z" kosztowały kilkadziesiąt razy więcej niż w kasie. Poza tym na czarnym rynku krążyło wiele nielegalnych biletów na miejsca, których na stadionie nie było. Wiele osób weszło na stadion przeskakując tylko małe ogrodzenie, które otaczało stadion dookoła. Liczba policjantów okazała się niewystarczająca, zaś służby porządkowe zlekceważyły duże ilości upojonych alkoholem fanów.
29 MAJA 1985
Konfrontacja
Kibice zapełnili stadion Heysel na godzinę przed meczem. Napięcie rosło. Kibice drużyn przeciwnych, oddzieleni od siebie 3-metrową siatką ogrodzenia, zaczęli się obrzucać obraźliwymi epitetami. Wkrótce wrzaski i skandowania nasiliły się.
O godz. 19.30, na 45 minut przed zaplanowanym rozpoczęciem meczu, rozwydrzeni, często pijani, brytyjscy fani z sektorów X i Y zaczęli rzucać butelkami i kawałkami betonu w grupę kibiców Juventusu, zajmujących pobliski sektor Z. Gdy Włosi zaczęli się wycofywać, Brytyjczycy zniszczyli ogrodzenie... Pilnowało go zaledwie 5 policjantów belgijskich w galowych mundurach. Nie mogli oni powstrzymać uzbrojonych w butelki, kije, kastety i części ogrodzenia angielskich chuliganów.
To był widok przypominający atak partyzantów - wspominał wkrótce po wydarzeniach włoski kibic, Giampietro Donamigo. Podeszli ławą do ogrodzenia i zaczęli rzucać butelki. Niektórzy z nas odpowiadali groźbami, ale większość była przerażona. Próbowaliśmy usunąć się im z drogi, wtedy zaczęło się na dobre. Zapanowała panika, tratowano się wzajemnie w ucieczce, gdy chuligani z Wysp zniszczyli ogrodzenie... Pamiętam chłopaka, który klęcząc błagał o litość. Pomyślałem sobie co za głupiec... Tymczasem jeden z Brytyjczyków zamierzał mnie zaatakować, wywijając stalowym prętem. Wyglądał jak zwierzę, jak bestia. Ślina ciekła mu z ust, jego oczy były dzikie, musiał być pod wpływem narkotyków. Myślałem, że zbliża się mój koniec.
Chociaż fani Liverpoolu byli uzbrojeni, kilku kibiców Juventusu stawiło im opór. Reszta ratowała się paniczną ucieczką, przeskakując ogrodzenie z siatki i murek (ok. 1,2 m) oddzielający trybuny od boiska. Inni wspinali się na 3-metrowy mur, stanowiący krawędź trybun. Jednak setki znalazły się w pułapce. Gdy angielscy chuligani ruszyli po raz trzeci, stłoczeni pod murem kibice, w znakomitej większości Włosi, wpadli w panikę. Depcząc, tratując sąsiadów wspinali się na wysoki, ceglany mur, byle dalej od bijących Anglików.
Nagle nacisk napierającego tłumu spowodował zawalenie się części betonowej ściany sektora trybuny, bliższej boiska. Runęło też metalowe ogrodzenie. Fragmenty muru przygniotły włoskich kibiców. Inni, uciekający w panice tratowali się... Widziałem ludzi stratowanych na śmierć przez opanowany paniką tłum - wspominał jeden z włoskich kibiców.
Zginęło 39 osób, a ponad 425 osób odniosło rany i lżejsze obrażenia. Widziałem za dużo. Widziałem śmierć na stadionie - powiedział pewien Włoch, naoczny świadek tragedii. To nie jest sport. To jest wojna - powiedział po meczu jeden z belgijskich ratowników Czerwonego Krzyża.
Imienna lista zabitych
Dla 39 kibiców, mecz finałowy pomiędzy Liverpoolem a Juventusem z 29 maja 1985 był ostatnim, w jakim mogli wziąć udział. Wśród ofiar przeważali Włosi - 32 osoby, ponadto wśród nich znajdowało się: 4 Belgów, 2 Francuzów i Irlandczyk. Jedną z 39 osób, które zginęły było 11-letnie dziecko - Andrea Casula.
Rocco Acerra (29),
Bruno Balli (50),
Alfons Bos(BEL),
Giancarlo Bruschera (21),
Andrea Casula (11),
Giovanni Casula (44),
Nino Cerrullo (24),
Willy Chielens(BEL),
Giuseppina Conti (17),
Dirk Daenecky(IRL),
Dionisio Fabbro (51),
Jacques Francois(FRA),
Eugenio Gagliano (35),
Francesco Galli (25),
Giancarlo Gonnelli (20),
Alberto Guarini (21),
Giovacchino Landini (50),
Roberto Lorentini (31),
Barbara Lusci (58),
Franco Martelli (46),
Loris Messore (28),
Gianni Mastrolaco (20),
Sergio Bastino Mazzino (38),
Luciano Rocco Papaluca (38),
Luigi Pidone (31),
Bento Pistolato (50),
Patrick Radcliffe(BEL),
Domenico Ragazzi (44),
Antonio Ragnanese (29),
Claude Robert(FRA),
Mario Ronchi (43),
Domenico Russo (28),
Tarcisio Salvi (49),
Gianfranco Sarto (47),
Amedeo Giuseppe Spalaore (55),
Mario Spanu (41),
Tarcisio Venturin (23),
Jean Michel Walla(BEL),
Claudio Zavaroni (28).
W nawiasie podany jest wiek ofiar (tylko przy ofiarach z Włoch).
Akcja ratunkowa
Policja oraz służby porządkowe były zdumione całą tą sytuacją i zdecydowanie za późno zareagowały. Nie potrafiły zapanować nad szalejącym tłumem. Widząc całą tą sytuację, fani Juve próbowali przedostać się do sektorów zajmowanych przez chuliganów Liverpoolu. Jednak policja poradziła sobie z tymi atakami. Niektóre ofiary zostały przeniesione pod ukrytą część stadionu, ale i tak większość pozostawała na trybunach. Pomocy udzielali przypadkowi lekarze znajdujący się na stadionie, gdyż służb medycznych było zbyt mało. Po półgodzinie wokół stadionu ustawiono namioty polowe w których udzielano pomocy lżej rannym, zaś ciężej poszkodowani zostali przewiezieni do brukselskich szpitali karetkami i helikopterami. Finałowy mecz pokazywało około 60 stacji telewizyjnych, a ich widzowie mogli obejrzeć wstrząsające obrazy z Heysel.
Dopiero po prawie dwóch godzinach, policja zdołała zaprowadzić porządek, częściowo za sprawą "wyczerpania" brytyjskich pseudokibiców. Gdy sytuacją została całkowicie opanowana, na murawę boiska wyszli kapitanowie obu drużyn i zapowiedzieli wznowienie meczu. Zwłaszcza belgijska policja obawiała się, że wypuszczenie ze stadionu blisko 60 000 rozwścieczonych kibiców skończy się zamieszkami na niewyobrażalną skalę oraz zdemolowaniem miasta.
JUVENTUS 1 - 0 LIVERPOOL
Mecz rozpoczął się około godziny 21.40.
Był bardzo wyrównany - obie drużyny zażarcie się broniły, stwarzając tylko kilka sytuacji podbramkowych. Jedyna bramka padła w 57 minucie, gdy w polu karnym sfaulowany został Zbigniew Boniek. Rzut karny na gola zamienił Platini, który po meczu przepraszał za radość po zdobytym golu, tłumacząc się, że nie wiedział o liczbie ofiar.
JUVENTUS (trener Giovanni Trapattoni):
Stefano Tacconi; Favero, Antonio Cabrini, Sergio Brio, Gaetano Scirea (kapitan); Massimo Bonini, Michel Platini, Marco Tardelli; Briaschi (84' Prandelli), Paolo Rossi (89' Vignola), Zbigniew Boniek.
LIVERPOOL(trener Joe Fagan):
Bruce Grobbelaar; Phil Neal (kapitan), Jim Beglin, Mark Lawrenson (4' Gary Gillespie), Alan Hansen; Steve Nicol, Kenny Dalglish, Ronnie Whelan, John Wark; Ian Rush, Paul Walsh (46' Craig Johnston)
Po meczu kilku włoskich piłkarzy wykonało rundę honorową. Prezes UEFA Jacques Georges wręczył drużynie Juventusu puchar. To wtedy francuski piłkarz Juve, Michel Platini wypowiedział znamienne słowa: Puchar odebraliśmy w szatni. To nie była moja wizja futbolu.
PO MECZU
W Europie, choć już przyzwyczajonej do wybryków angielskich hooligans, odezwały się głosy potępienia tego, co wydarzyło się w "czarnym dniu" futbolu.
Po tragedii na Heysel londyński "The Times" napisał: Trudno oprzeć się konkluzji, że gra w piłkę to gra ze śmiercią.
Futbol przeżył najczarniejszą godzinę swych dziejów - napisał boński "General Anzeiger".
We Włoszech zapanowała żałoba i oburzenie. Gazety nie szczędziły ostrych słów potępienia. Masakra na stadionie - rzymska "La Repubblica".
Barbarzyńcy są wśród nas... - mediolański "Il Giornale".
Papież Jan Paweł II wysłał telegram do arcybiskupa Turynu, w którym znalazły się takie słowa: barbarzyńska przemoc.
We włoskim senacie zastanawiano się nad wytoczeniem procesu brytyjskim fanom...
Guenter Netzer, piłkarz, a w 1985 r. trener powiedział: Nie można ich (Brytyjczyków) nazywać kibicami futbolu. To kryminaliści. Przychodzą na mecze, by sprawiać kłopoty.
Źle się dzieje w królestwie angielskim. Ten dumny i dzielny Albion, tak skory do pouczania wszystkich w sprawach zachowania i moralności, zrobiłby lepiej, gdyby najpierw uprzątnął własne podwórko - napisał popularny, francuski "Le Parisien Libere".
To był wieczór hańby i tragedii - powiedział ówczesny minister sportu Wielkiej Brytanii, Neil Macfarlane po tragedii w Brukseli. Rząd pani Margaret Thatcher ogłosił, że przeznaczy 317 500 dolarów na specjalny fundusz pomocy rodzinom ofiar i rannych.
Stadion Heysel przez prawie 10 lat od czasu tragedii był areną zawodów lekkoatletycznych, lecz nigdy już nie rozegrano na starym obiekcie meczu piłkarskiego. W 1995 stadion został rozebrany, a na jego gruzach wyrósł nowoczesny 50 000 tysięczny Koning Boudewijnstadion (Stadion króla Baudouina I). W 1996 na stadion powrócił futbol, został rozegrany towarzyski mecz pomiędzy reprezentacjami Belgii i Niemiec. 8 maja 1996 na nowym Heysel odbył się finał Pucharu Zdobywców Pucharów w którym to Paris Saint-Germain pokonało Rapid Wiedeń 1-0. Do 2005 roku nie było formalnie żadnej informacji upamiętniającej tragedię z 29 maja 1985 roku.
PIŁKARZE O TRAGEDII
Zbigniew Boniek
Proszę nie wierzyć nikomu, kto mówi, że w tym całym zamieszaniu trudno było zorientować się dokładnie, co się stało. Wiedzieliśmy, na 99,9 procent, co się wydarzyło: śmierć, powaga sytuacji, wybuchowa atmosfera wisiały nad stadionem. Powtarzam, wiedzieliśmy wszystko. Nie chcieliśmy grać, ani Liverpool. UEFA nam nakazała. Powiedziano, że jeśli nie wyjdziemy na boisko, sytuacja jeszcze się pogorszy. Telefonów komórkowych jeszcze wtedy nie było i wielu fanów Juventusu nie wiedziało, ilu ludzi zginęło w sektorze Z. Człowiek z UEFA powiedział mi: jeśli odmówicie gry, oni się o tym dowiedzą.
Michael Platini
Drużyny były w swych szatniach, gdy powiedzieli nam, że rozpoczęcie meczu będzie opóźnione. O rozmiarach tragedii dowiedzieliśmy się z gazet, następnego dnia. Jednak ten wieczór nie miał nic wspólnego z futbolem. Puchar musieli nam przynieść do szatni. Nigdy tam nie wróciłem i wolałbym nie rozmawiać o Heysel. Muszę wyznać, że nie byłbym w stanie, zarówno psychicznie jak fizycznie powrócić tam znowu
Kenny Dalglish
Opuszczając hotel widzieliśmy włoskich fanów, niektórzy płakali, niektórzy byli wściekli i uderzali pięściami w nasz autobus. Nie dziwię się przecież właśnie zmarło ich 39 przyjaciół. Potrzebowaliśmy dużo policji, żeby się wydostać z hotelu. Pamiętam jednego mężczyznę który przyłożył swoją twarz do okna, dokładnie tam gdzie ja siedziałem i zaczął płakać. Było mi bardzo głupio. Chodzimy na mecze, żeby oglądać piłkę nożną, a nie żeby patrzeć jak ludzie giną. Piłka nożna nie jest aż tak ważna. Żaden najlepszy mecz nie jest tego wart.